W całym moim szyciu przydarzyło mi się również szyć torebki - i mieć dłuższą przygodę z ciuchowym szyciem i modą. Jeszcze mi się sporadycznie przydarza coś ciuchowego popełnić, ale raczej głównie drobnica .
A torebki lubię do dzisiaj. Oglądać, podziwiać, chwilowo nie szyję ale kto mówi że do tego nie wrócę;)
Ale konkrety, konkrety:
To jest torebka uszyta na bazie wykroju z burdy. Zresztą prościutka bardzo, za to dodatki fantazyjne. Wysłałam tą torebkę na konkurs burdy, i nawet ją wyróżniono :). A w konkursie chodziło o to, żeby zaprojektować lub przerobić istniejący projekt w dziedziny: ciuch (znaczy moda:), wystrój wnętrz, akcesoria. Wysłałam .I przeróbka okazała się na tyle interesująca, że torba została zauważona.Informacja o tym umieszczona była na stronie Hubert Burda Media.
W oryginale torebka była PRZEPIĘKNA: zamszowa, jasno ruda, ze złotymi sprzączkami, sznurek chyba kremowy. Ja zmieniłam materiał, dodatki, detale. I wyszło też ładnie :)
------------------------
A to jest kolejna wersja tej samej torebki. Pokusiłam się o zrobienie torebki w kolorze zbliżonym do oryginału, oczywiście nie mogłam się oprzeć żeby coś pozmieniać i dodać od siebie. Efekt końcowy jest średnio zadowalający - bo jeszcze raczkowałam, jeśli chodzi o usztywnienie całej torebki żeby trzymała fason. Rączki tym razem zachciało mi się własnoręcznie upleść z grubych rzemieni, dokładnie kilkuwarstwowych pasów skóry. No więc cięłam te pasy, potem zszywałam mozolnie, żeby długość była wystarczająca na plecenie, potem plotłam. Następnie doszyłam ręcznie i miejsce zszycia zamaskowałam złotymi guziczkami ( że niby to takie nity ;). Rączki akurat wyszły zadowalająco, lepiej niż sama torebka. Rada na przyszłość: w środek między zewn. warstwę a podszewkę zawsze trzeba wszyć nie tylko flizelinę, ale bez przesady warstwę ociepliny jak do np. patchworku - wtedy torba byłaby lekka i sztywna.
No w każdym razie wyszła torba jak widać, i uważam że mój wycudowany prototyp mino paru niedoróbek i tak wart jest uwagi :)
------------------------
A to jest kolejna wersja tej samej torebki. Pokusiłam się o zrobienie torebki w kolorze zbliżonym do oryginału, oczywiście nie mogłam się oprzeć żeby coś pozmieniać i dodać od siebie. Efekt końcowy jest średnio zadowalający - bo jeszcze raczkowałam, jeśli chodzi o usztywnienie całej torebki żeby trzymała fason. Rączki tym razem zachciało mi się własnoręcznie upleść z grubych rzemieni, dokładnie kilkuwarstwowych pasów skóry. No więc cięłam te pasy, potem zszywałam mozolnie, żeby długość była wystarczająca na plecenie, potem plotłam. Następnie doszyłam ręcznie i miejsce zszycia zamaskowałam złotymi guziczkami ( że niby to takie nity ;). Rączki akurat wyszły zadowalająco, lepiej niż sama torebka. Rada na przyszłość: w środek między zewn. warstwę a podszewkę zawsze trzeba wszyć nie tylko flizelinę, ale bez przesady warstwę ociepliny jak do np. patchworku - wtedy torba byłaby lekka i sztywna.
No w każdym razie wyszła torba jak widać, i uważam że mój wycudowany prototyp mino paru niedoróbek i tak wart jest uwagi :)
I jeszcze dalej jesteśmy w temacie skóry:
Zamszowy plecaczek - to już wyłącznie moja inwencja:
Damski plecaczek: prosty, mały, ozdobiony stebnówkami. Bardzo lubię i skórę i ozdobne przeszycia, dużą ilość klamerek, takie trochę grunge, trochę safari...mmmm bardzo lubie.
Placak miał być dodatkiem do dżinsów i chyba bardzo pasuje. Z braku nitownicy wymęczyłam wszystko ręcznie: czyli mini dziurki wycinane, podwijane, podszywane.... namęczyłam się, ale ładnie wyszło. W środku jest złota podszewka satynowa z małą kieszonką na zamek.
Jedyny defekt: plecak - worek jest nieusztywniony. (Za krótka była ta moja przygoda z torebkami i jeszcze wszystkich technik nie opanowałam).
Pozdrawiam twórczych podglądaczy i bardzo bardzo dziękuję za odwiedziny